Moje powołanie rodziło się wśród wewnętrznego bólu i krzyku. Słowo „NIE” kierowane do Boga było wyrazem sprzeciwu, buntu wobec Jego zamierzeń i planów. Dziś wspominam ten czas jako wyryty w pamięci „ból”, który zaowocował cudem nowego, pięknego życia w Bogu, z Bogiem i dla Boga. Bóg kształtował moje ciało i duszę.
Był „ Ogrodnikiem” mojego życia. Zawsze czułam, że jest, poprzez Jego bliskość, lekkość i ciepło. Każdy podmuch Jego ciepła był jak wiosenny wiatr, delikatny jak górski potok, uderzający swą lekkością o napotykane, wyrzeźbione kamienie. To był Bóg mojej przeszłości. Czułam Go, gdy szłam ulicą, gdy jechałam autobusem, czy robiłam zakupy. Był w drugim napotkanym człowieku – mówił przez niego. Był w spadających kroplach deszczu, w śpiewie ptaków i w promieniach słońca.
Zawsze przyciągał moje myśli ku Jego skrytym tajemnicom, ciało do żywego miejsca Jego cichego pobytu. Smutek zamienił w radość, czyniąc lekkim i słodkim moje jarzmo. Odkryty w sercu zamysł Boga zrodził pełne żalu, bólu, sprzeciwu pytanie: Dlaczego?…dlaczego ja???. Trwanie z tym pytaniem stawało się coraz większym, narastającym ciężarem – burzą mojego serca.
Moje „TAK” powiedziane Jezusowi zrodziło w sercu nieopisany pokój i ciszę.
Dziś dzięki modlitwie i ufności w nieogarnioną miłość Boga jestem i trwam na drodze powołania zakonnego. Życie ukryte z Jezusem odzwierciedla pragnienie mojego serca – życia i poświęcenia dla Niego w ubóstwie, posłuszeństwie i czystości.
Każdego dnia dziękuję Bogu, że wlewa w moje serce radość, pokój i miłość, wówczas każda chwila modlitwy, pracy i każdego czynu ma sens w Nim samym. Znalazłam odpowiedź na pytanie: dla kogo?, po co?, dlaczego? – jestem i trwam tu na ziemi.
Nadzieja życia w wieczności z Nim jest pragnieniem mojego serca – cichą tęsknotą.
s. Beata